Według „Rzeczpospolitej” łączny dług miast w Polsce, które działają na prawach powiatu, sięgnie w tym roku ok. 30 mld złotych! Gazeta wyliczyła, że prawie każde z tych miast (a jest ich w naszym kraju 65) jest zadłużone na ok. 50% swoich dochodów. Jak mogło do tego dojść?

Łatwy dostęp do funduszy unijnych sprawił, że miasta chętnie po nie sięgają. Pieniądze przeznaczane są na różnego rodzaju inwestycje, ale nie są do końca wystarczające. To powoduje, że miasto rozpoczynając projekt, musi zaciągnąć pożyczkę, aby móc go sfinansować. Dla firm budowlanych to, że miasta inwestują pieniądze w nowe przedsięwzięcia jest wiadomością dobrą. Pojawia się więcej przetargów i zamówień na konkretne prace budowlane. Natomiast może pojawić się później problem z wypłacalnością należności za te prace.

Najbardziej zadłużonym miastem w Polsce jest Włocławek. Miasto już przekroczyło swój budżet o 190 mln zł, a planuje jeszcze w tym roku zainwestować drugie tyle! Jego zadłużenie przekroczy wtedy 80% rocznych dochodów. Tylko trochę lepsza sytuacja jest w Poznaniu. Organizator Mistrzostw Euro 2012 zadłużył się na 72% swoich rocznych dochodów, a to również nie koniec. Mistrzostwa dużo kosztują. To nie tylko budowa stadionu. To przede wszystkim przygotowanie miasta na najazd kibiców, które pochłania największe sumy pieniędzy. Poznań chce jeszcze w tym roku zaciągnąć 800 mln nowych pożyczek!

Władze miast uspokajają jednak swoich mieszkańców, że zadłużenie jest planowane i nawet wysoki dług każde z nich jest w stanie obsłużyć. Ekonomiści również nie biją na alarm. Mówią, że długi są spore, ale to nic w porównaniu do tego jak zadłużone są metropolie w zachodniej Europie. Miasta poza tym zawsze mogą liczyć na pomoc państwa.

Na pewno nie grozi nam kryzys gospodarczy taki jak w Grecji. Było by jednak zdecydowanie lepiej, gdyby miasta konkretniej planowały rozdysponowanie swojego budżetu. Mnogość inwestycji powoduje co prawda wzrost rozwoju gospodarczego, ale potem ktoś za te wszystkie projekty musi zapłacić.